26 marca 2014

Intymność.

     Długo czekałam na ten dzień, na ten piątek. Miał być spektakl i co chyba dla mnie najważniejsze- Jacek miał zagościć we Wrocławiu. W sztuce cudowne jest to, że może stać się pretekstem do spotkań. To jedna z miliona rzeczy za co ją kocham. Już od rana towarzyszył mi ten specyficzny nastrój oczekiwania; nie mogłam się skupić na czytaniu, nawet zwykłe zmywanie stało się jakimś niezwykłym. Ach, bzdety plotę; ale byłam wtedy taka radosna. A zdarza się to rzadko.
     Spotkaliśmy się na Świdnickiej, właściwie przypadkiem, gdyż nie był to punkt docelowy. Wszystko to może wydawać się dla kogoś tak mało ważne, tak banalne, ale dla mnie... aj. Wybraliśmy się z Jackiem na Ostrów i wspominaliśmy stare (dawne?) czasy; LO i różne śmieszności. Później, gdy już dojechaliśmy do Animy (swoją drogą, to jakiś totalny koniec świata), spotkaliśmy się z Marcinem (o nim była już tu mowa, to ten sam!, który skończył próbę do następnego spektaklu (na którego próbie generalnej będę robić zdjęcia, jak dobrze pójdzie;). Powłóczyliśmy się trochę. Marcin- artysta, ale racjonalnie myślący kupił chleb na śniadanie.
     I zaczął się spektakl- Proces/Intymność Zaproszono nas, widownię na scenę. Jeszcze w czymś takim nie uczestniczyłam, ale wydało mi się to ciekawym rozwiązaniem. Zaraz po chwili zachwytu, poczułam się dość niezręcznie- klaustrofobiczna jak dla mnie przestrzeń, wypełniła się ciemnością. Było intymnie, i to mnie przeraziło. Słyszałam jak ludzie za mną przełykają ślinę, słyszałam oddechy tych, którzy byli najbliżej. To mnie chyba przerosło. Aktorka zaczęła mówić, zaczęła przechadzać się po scenie i dotykać ludzi (wszystko to w ciemności) i trafiło na mnie. Zachciało mi się siedzenia w pierwszym rzędzie. Sytuacja ze spektaklu RoXXy 2 hot niczego mnie nie nauczyła. Chyba gdzieś podświadomie, muszę lubić kontakt z aktorem (śmiech). Monodram powstał na podstawie między innymi opowiadania Sartre'a- Intymność, przed spektaklem postanowiłam je sobie odświeżyć, niepotrzebnie. Wiedziałam co zdarzy się za chwilę, o czym będzie mowa, zauważałam co zostało pominięte. Za dużo z mojej strony analizy, za mało skupienia i interpretacji. Moja wielka wina. Często, gdy coś jest na podstawie czegoś innego, lubię porównywać, b ł ą d. Więcej o spektaklu można przeczytać tutaj- KLIK
     Po monodramie powłóczyliśmy się po Wrocławiu, znaleźliśmy (właściwie Marcin znalazł) pewne miłe miejsce i spędziliśmy tam piękny piątkowy wieczór (śmiesznie to brzmi, alee...). Pożegnaliśmy się, a z tego wszystkiego Marcin zapomniał chleba z mojej torebki i został bez kolacji. Taa daam. Niektórym pozostało nasycić się sztuką, a inni (jaaa!) mieli przepyszne kanapki.
Pamiątkowe, bardzo wyraźne, ehe. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy pozostawiony po sobie ślad na moim blogu. Bardzo cenne są dla mnie Wasze pochlebne komentarze, ale i te ze słowami krytyki. Jeśli macie jakieś uwagi- napiszcie o tym, dzięki temu będę mogła się doskonalić. :)